wtorek, 20 lipca 2010

LALKI KALIGULI Brunatne mundury, brutalna siła i ja

Grupa powstała w 1980 roku w warszawskim Piasecznie pod nazwą Comet 155. Jej założycielem, liderem, gitarzystą i pierwszym wokalistą był nieżyjący już Jarek Karwot. Oprócz niego w zespole grali jeszcze Bubu - bass i chórki, brat Bubu czyli Arek Żurkowski - klawisze, Paweł Kaczorowski - perkusja. Jakiś czas potem do grupy dołącza Piotr Klatt, zespół przyjmuje nazwę Lalki Kaliguli. Zmienia się również muzyka Lalek, z tajemniczych dźwięków do bardziej popularnej muzyki. Koniec istnienia zespołu to chyba okolice roku 88. Lalki Kaliguli kwalifikują się do festiwalu w Jarocinie ale przez chorobę perkusisty ostatecznie nie występują.

Dzięki Skarol za namiary, dzięki również za te zdjęcia..

*****

Lalki Kaliguli - Live Remont 83 & Live 86
rapidshare
mediafire





10 komentarzy:

  1. Tak sobie slucham tego koncertu z 86r i jestem pod wielkim wrazeniem naprawde dobra kapela niektore wstawki troszke bilinskiego mi przypominaja i znowu mozna powiedziec dobra kapela i nic po sobie nie zostawila

    OdpowiedzUsuń
  2. ..po pierwsze Jarek nie Jacek Karwot i grał również na gitarze...po drugie Żurkowscy to dwóch braci...Bubu to facet...pozdr:)

    OdpowiedzUsuń
  3. dzięki, wszystkie sugestie i poprawy pomyłek zawsze mile widziane

    OdpowiedzUsuń
  4. Info do fotki: stoją od lewej- Piotr Klatt,Jarek Karwot,Paweł Kaczorowski,Grzegorz"Bubek"Żurowski,Arek Żurowski

    OdpowiedzUsuń
  5. Też jestem pod wrażeniem tego koncertu z 86 r. Bardzo dobry materiał :)
    arsen94

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam wszystkich. To niesamowita podróż w czasie. Trafiłem na ten blog ponieważ otrzymałem propozycję poprowadzenia zjazdu absolwentów ZS nr1 w Piasecznie "Na Wiadukcie", szkoły w której się uczyłem w technikum elektronicznym, do tego technikum chodził też BUBAS z LALEK KALIGULI. Kiedy ja zaczynałem w 1983 roku w 1-szej TA on był w 5-tej TA. Z powodu tego zjazdu zacząłem grzebać we wspomnieniach, w głowie i w necie. Ten blog to jedyne co znalazłem z tamtych wspomnień. Ale jaka petarda przypomnień.
    Przez rok czy dwa grałem w Lalkach Kaliguli na klawiszach około 85 - 86. Zagubiły mi się nagrania z tamtego okresu. Być może coś jest w pudłach na strychu, teraz już wiem, że na pewno je przejrzę. A tu proszę, nasze nagrania z koncertu w Remoncie i Demo z konsolety nagrane na setkę w 86. To niesamowite móc usłyszeć się po trzydziestu latach. (O ludzie, wtedy myślałem, że jak ktoś ma trzydziestkę, to już stary człowiek). W pierwszym momencie miałem wrażenie że słyszę to wszystko po raz pierwszy, rozpoznawałem głównie swój styl grania z tamtych lat i brzmienia swojej Yamahy PSR 6100. Potem powoli wszystko zaczęło mi się przypominać. Jak pierwszy raz usłyszałem Lalki Kaliguli w Domu Kultury w Piasecznie w 83 podczas Przeglądu Zespołów Młodzieżowych. Grałem na tym przeglądzie ze swoim zespołem. Pamiętam, że wystąpił wtedy też BON VIVANT, psychodelicznie brzmiący zespół GABINET LUSTER. Miałem 15 lat byłem liderem zespołu SDW (Synowie Dwudziestego Wieku). Jako ostatni zespół zagrały LALKI KALIGULI. Pamiętam ogromne wrażenie jakie zrobił na mnie ten koncert. Hipnotyzujący wzrok i wokal szukającego tonacji Klata (fałsze skutecznie przykrywał estradową charyzmą), ciekawe partie klawiszy grane na klubowych organach B2, oryginalne poetyckie teksty, nowofalowa atmosfera, punkowe stroje i fryzury fanów, którzy przyjechali z Warszawy. (Na pewno mam ten koncert nagrany na kasecie, obiecuję, że przegram, odrestauruję, zmasteruję i udostępnię). To był chyba początek 83, byłem w ósmej klasie i przygotowywałem się do egzaminów wstępnych do technikum. Wiedziałem już wtedy, że to jest to, że chcę tu być. (No i jestem, cały czas twórczo związany z tą sceną).
    Nie pamiętam, który to był rok, pewnie 85, z BON VIVANT odszedł Perku do RÓŻ EUROPY, potem dowiedziałem się, że zakłada je Klat, który opuścił LALKI. Nie wiem z jakiego powodu zespół opuścił też brat Bubasa - Arek Żurowski (zdaje się, że po prostu nie miał czasu). Jarek Karwot przejął rolę wokalisty, na początku szło mu słabo, ale z czasem radził sobie coraz lepiej. Brakowało im klawiszowca, a ja radziłem sobie całkiem nieźle, otrzymywałem propozycje grania w różnych zespołach, ale wtedy z graniem było jak z miłością, można było tylko kochać lub zdradzać. Zawsze odmawiałem, zresztą gdy dostałem propozycję grania w LALKACH przyjąłem ją bez namysłu jako wielkie wyróżnienie i natychmiast pożegnałem BON VIVANT. Wtedy LALKI w Piasecznie były gwiazdami wszyscy ich znali i szanowali, każdy koncert to było wydarzenie, znani też byli w Warszawie, czasami ich koncertowe nagrania czy demo można było usłyszeć w Rozgłośni Harcerskiej, a na wet w trójce, sam ich kiedyś słyszałem w radio. Kiedy dziś rozmawiam z kimkolwiek z tamtych czasów, to każdy wie o jaki zespół chodzi. Tomasz Kłujszo. Więcej https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=394931700694384&id=100005326718517 totalart.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie pamiętam w tej chwili szczegółów, ale zdaje się, że po wysłaniu Demo to od organizatorów Jarocina dostaliśmy propozycję wzięcia udziału w przesłuchaniu na żywo w Domu Kultury przeddzień festiwalu. Pamiętam, że mieszkaliśmy w namiotach na jakimś podwórku, za drobną dopłatą mogliśmy korzystać nawet z łazienki. Wieczorem przed dniem przesłuchań chłopaki dali „niezłą banię”. Ja nie piłem, byłem dramatycznie przejęty (teraz pewnie pił bym razem z nimi). Jarocin wtedy był miejscem kultowym, tam grali wszyscy najważniejsi, tam odkryto wiele kapel, które po premierze w Jarocinie stawały się sławne. A ja chciałem wtedy być sławny i grać duże koncerty, być zawodowym muzykiem (teraz wiem, że to niezwykle kolorowe i ciekawe, ale nie łatwe życie). Na przesłuchaniu zagraliśmy bardzo dobrze. Po pierwszym żywym kawałku Walter Chełstowski poprosił, żebyśmy teraz zagrali utwór kompletnie inny od tego który właśnie zagraliśmy. Nastąpiła krótka narada w zespole. Ja zaproponowałem zdaje się kawałek z loopem na początku, bo był w miarę wolny i w rytmie na 6/8, były jakieś dyskusje, ale wszyscy się zgodzili. Dziś wydaje mi się, że to był błąd. Najprawdopodobniej to była podpucha, żeby sprawdzić, czy mamy spójny repertuar, zresztą sam nie wiem, tak o tym potem myślałem. Po drugim utworze Chełstowski zaprosił lidera zespołu do siebie. Poszedł oczywiście Jarek. Pamiętam, że sekundy wlokły się jak ślimaki, byłem mocno podekscytowany i ciekawy, o czym rozmawiają. Gdy Jarek wrócił powiedział, że Walter słyszał koncert LALEK w Remoncie (nie wiem który) i mu się bardzo podobało. No i najważniejsze, że proponuje nam koncert na tzw „Małej Scenie”. Pamiętam ulgę i jednocześnie lekkie rozczarowanie, liczyliśmy na „Dużą”. No nic to, i tak miało być historyczne wydarzenie, zagrać w Jarocinie. Utkwił mi w pamięci jeszcze jeden zespół, który też grał na tym przesłuchaniu, nie wiem jak się nazywał ale grali świetnie, dla mnie wtedy to nie była młodzież, bo wyglądali na dwadzieścia kilka lat. Klawiszowiec miał jakiś wypasiony syntezator analogowy, którego mu zazdrościłem. Po pierwszym kawałku Walter stwierdził, że są zawodowcami i wystarczy, fakt byli, więcej o nich nie słyszałem. Więcej https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=394931700694384&id=100005326718517 totalart.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Zupełnie umknęły mi już ramy czasowe i poszczególne dni. Ale pamiętam, że mieliśmy już wyznaczony termin i czekaliśmy na koncert. Byłem zobaczyć scenę, nie wiem kto grał, pod sceną pankowcy tańczyli Pogo na klepisku podrzucając co chwila garście suchego piasku. Oblepieni kurzem w chmurze pyłu. Akustycy co chwila prosili, żeby tego nie robić, bo zniszczy to sprzęt. Były straszne tłumy ludzi. Nie mogłem się już doczekać. Pamiętam to uczycie najpierw strachu a potem niedowierzania. Pawła zaczęły skręcać jakieś bule brzucha, nic mu nie pomagało. W końcu decyzja, że trzeba go pokazać w szpitalu, ledwie doszedł. Widzę go potem jak siedzi na łóżku w białej szpitalnej koszuli, już po badaniach, i nie chcę uwierzyć w to co słyszę. Kapcioch ma zdjagnozowany atak wyrostka robaczkowego i zostaje w szpitalu, nie ma mowy, żeby zagrał na koncercie, przez chwilę próbowałem kombinować, że może na chwilę wyjdzie, może jakieś zastępstwo na koncercie. Szybko zostałem sprowadzony przez Jarka i Pawła na ziemię, że nie ma mowy, zdrowie jest najważniejsze. Przyznaję, wtedy dla mnie nie było, według mnie powinniśmy zrobić wszystko, żeby wykorzystać swoją szansę, czułem żal i niedowierzanie, ja na pewno w szpitalu bym nie został, byłem zdesperowany. Rozumiałem, że zawsze można dostać ataku wyrostka, ale nie rozumiałem dlaczego w Jarocinie i to przed najważniejszym wtedy koncertem w życiu, od którego tak wiele mogło zależeć. Mieli też rację, że zastępstwo nie ma żadnego sensu.
    W zespole atmosfera trochę zaczęła się psuć. Powodem był mój styl grania. Byłem zafascynowany stylem grania DEPECHE MODE, YAZOO, ELO, BILIŃSKIEGO itd, itp. Było tam dużo klawiszy, lub same i to grające polifonicznie, czyli dużo melodii. Jarkowi zaczęło to przeszkadzać. Chciał, żebym grał „cegłę” (tak się wtedy pogardliwie mówiło o tych co na klawiszu jedną ręką potrafią grać tylko akordy, jakby mieli na ręku cegłę) czyli ciągłe akordy na jakichś padach albo smykach. Dla mnie było to nie do zaakceptowania, bo nudy. Byłem nienagrany i głupi, nie dawałem się przekonać. Wkrótce dowiedziałem się, że klawisz na próby muszę przynosić sam, było to trudne, a właściwie niewykonalne. Postawiłem ultimatum, albo będą przychodzić po mnie i instrument do internatu, albo przestanę przychodzić na próby. Nie przyszli, więc ja nie poszedłem. Tak się skończyła nasza współpraca. Było mi trochę szkoda, ale nie za bardzo, koncertów nie było a ja zacząłem już grać za pieniądze na zabawach z zespołem, który sam zbudowałem. Nie mam pojęcia co się dalej działo z Lalkami, słyszałem, że grał z nimi jakiś inny klawiszowiec, którego chwalili za oszczędne granie.
    Podsumowując. LALKI KALIGULI były naprawdę fajnym zespołem i mogły spokojnie zrobić podobną karierę jak KULT, czy RÓŻE EUROPY. Ciekawe poetyckie teksty, wpadające w ucho kompozycje i wciągające aranżacje, bardzo melodyjne i ambitne partie basu, nietuzinkowe rytmy perkusyjne, grane równo, fajnie uzupełniające, kolorowe partie klawiszowe, chórki, wokal też by się z czasem doszlifował. Okres LALEK z Klatem to bardziej Psychodeliczny Rock, z Jarkiem na wokalu bliżej już do New Wave, czy THE CURE, THE STRANGLERS. No cóż zabrakło trochę szczęścia, znajomości, układów a może i determinacji. Pozostały niezapomniane wspomnienia i na szczęście też muzyka. Wspaniały świadek, że chciało nam się coś robić, i to coś nietuzinkowego i naprawdę fajnego. Cieszę się, że mogłem tam wtedy być i robić to co robiłem. Nie wiem, czy nie napisałem za dużo? Jeśli nudzę to przepraszam. Pomyślałem, że może to kogoś zainteresować. Pisałem od siebie bo nie jestem historykiem tylko uczestnikiem historii. No nie, jak to brzmi? Ale fakt to już historia. Nową piszemy dziś, jutro, każdego dnia. Tomasz Kłujszo. Więcej https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=394931700694384&id=100005326718517 totalart.pl

    OdpowiedzUsuń