sobota, 28 lutego 2009

ID Drzewa umierają stojąc

ID - kolejna zapomniana dziś i niedoceniana formacja hc z Krakowa. Fragment artykułu z Teraz Rock gdzie na pytania odpowiadali członkowie grupy :Pazur, Nastie i Mały.


Z nazwą Id zetknąłem się kilka lat temu w jakimś artykule prasowym na temat polskiej sceny hardcore'owej. Pamiętam, to był śmieszny artykuł - mówi mi wokalista grupy, Pazur. Były tam wymienione chyba ze cztery zespoły, z czego trzy z Krakowa. Wynikało z tego, że najmocniejsza scena hardcore'owa jest w Krakowie. A tam właściwie żadnej sceny nie ma.

Założyłem grupę w 1984 roku - wspomina gitarzysta Nastie. Doprowadziłem do tego, że w 1985 zagraliśmy na Poza Kontrolą. A potem z różnych powodów była przerwa. W tym składzie, co teraz, spotkaliśmy się w 1987. Co prawda byt wtedy inny bębniarz, ale nie miało to wielkiego wpływu na to, co działo się w zespole. Wtedy powstało pierwsze demo grupy. Drzewa umierają stojąc, wydane w... Niemczech. Kolejny materiał, koncert zarejestrowany w Rotundzie, ukazał się także na Zachodzie. Były też koncerty w Belgii, we Francji.

W końcu przyszedł czas na Jarocin. W 1991 roku grupa wzięła udział w pamiętnym koncercie finałowym transmitowanym przez telewizję na całą Polskę. Z tym występem Pazur wiąże swoją największą życiową kompromitację. Koncert prowadził taki człowiek... Wiedział, że ma porozmawiać z każdym zespołem. Ktoś powiedział mu, że jesteśmy grupą punkową. Pojęcie o punku miał facet chyba takie, jak z gazet. Podszedł do mnie i powiedział: „Będę z tobą rozmawiał, ale nie chciałbym, żebyś mi powiedział nagle „spierdalaj" czy coś takiego, bo wiem, że punkowcy takie rzeczy robią... Czy mogę z tobą porozmawiać?" Nieopatrznie się zgodziłem. Jak to wyglądało, widzieli wszyscy...

Już przy pierwszym przesłuchaniu kasety grupy uderzyła mnie jedna rzecz - że Id brzmi prawie tak jak Armia. Tak, to prawda. Wiemy i bolejemy. Byliśmy jednym z pierwszych zespołów, które nagrywały w studiu Gold Rock Roberta Brylewskiego. Sprzęt był Armii, my nie mieliśmy doświadczenia, Robert był realizatorem. Był zresztą świetnym realizatorem. Nigdy przy niczym się nie upierał. Mówił nam: „Ja bym to zrobił tak, a jakie są wasze sugestie?"
Jak więc zabrzmi „właściwy" Id? Przekona o tym nowy, powstający właśnie materiał zespołu. (...) Czasem, dla rozgrzewki, na próbach gramy sobie Ministry. Bynajmniej nie chcemy robić tego, co oni. Ale w pewnym momencie tą swoją prostotą zabili wszystkich. I o to nam chodzi. O osiągnięcie podobnych efektów własnymi środkami. Chcemy robić złą muzykę. Dla złych ludzi.


*****


ID Twoja twarz

download

ID Jarocin'91

download




środa, 25 lutego 2009

BEXA LALA Nowy swing

Bexa Lala po raz drugi. Zespół, który wymieniany jest w czołówce polskiej awangardy lat osiemdziesiątych obok formacji Kirkut Koncept, Kormorany - Raj, Radio Warszawa. Tym razem dzięki uprzejmości 'eljanusza' legendarna kaseta Nowy Swing.




Jeżeli ktoś posiada drugą legendarną kasetę "Słoń" też fajnie było by ją tu umieścić. Ciekawe z jakiej sesji pochodzą utwory, które udostępnione były wcześniej przeze mnie. Obie pozycje w latach 90-tych wydała Fala.







niedziela, 22 lutego 2009

PROCESSS Nie zostanie nic, czysta biała kartka

Processs - gliwicki zespół punkowo-nowofalowy, którego muzyka opierała się na połączeniu twardego brzmienia, z ostrym, szybkim punk rockiem oraz nowofalowym klimatem. Ta dość ambitna mieszanka przypadła do gustu słuchaczom podczas koncertów, mniej producentom ówczesnej muzyki alternatywnej. Powstał w 1984 roku w Gliwicach, pierwszy skład pochodził z pobliskich Pyskowic. W latach 1985-1987 występowali na festiwalu w Jarocinie. Trafili też do filmu kręconego przez BBC na temat polskiego rocka: "My Blood, Your Blood" (1986 reż. Andrzej Kostenko).

Zespół występował pierwotnie, podczas pierwszego koncertu w Jarocinie, w składzie: Andrzej Mierzwa - voc, "Bogi" - gitara, "Siwy" - bass, "Nawiedzony" - instrumenty perkusyjne, voc., "Kigen" - perkusja. Na przełomie 1986 i 1987r od zespołu odeszli na dobre "Nawiedzony" i czasowo "Kigen". Do zespołu dołączył, na perkusji, Tomasz Płonka, który po powrocie "Kigena" grał na istrumentach perkusyjnych. Tragiczna śmierć "Siwego" (w wypadku drogowym) tak mocno wstrząsnęła zespołem, iż nigdy już nie osiągnął wcześniejszej świeżości, poziomu zaangażowania, radości z grania muzyki.

Po śmierci Siwego na bas w celu nagrania sesji u Chełstowskiego, jak i teledysku „Wariat“, wszedł Marek Ligus, który po Róbrege 87 poszedł w ślady Kigena i Boogiego, i wyjechał do Niemiec. Do grupy dołączył Wojciech Jaczyczko (bass) wraz z perkusistą z którym grał w zespole RAP. Dołączył drugi wokalista - "Generał". Po wyjeździe perkusisty na stałe za granicę, na perkusji do rozwiązania zespołu grał Tomasz Płonka( potem, jako jedyny kontynuował granie, w zespołach Danse Macabre i Rollercoaster).

W tym czasie zespół zagrał kilka dobrych koncertów, wydawało się iż złapał "drugi oddech". Niestety, wyjazd "Bogiego" do Niemiec na stałe oraz obowiązkowa służba wojskowa Andrzeja Mierzwy i Wojtka Jaczyczki spowodowały iż problemy personalne nie pozwoliły zespołowi na kontynuowanie działalności.



Menadżerem zespołu podczas całej jego działalności był Paweł Tyrakowski. To dzięki m.in. jego zapobiegliwości, autorzy muzyki i tekstów, w głównej mierze Andrzej Mierzwa, zostali na czas zarejestrowani w ZAIKS. W tamtych czasach nie było to mile widziane ze strony producentów, którzy zapraszali młode zespoły na sesje nagraniowe w zamian wpisując się jako autorzy muzyki.



Zespół Processs był jednak do końca niezależny, choć częściowo sponsorowany przez zakłady Bumar Łabędy ( również dzięki obrotności menadżera). Ostatnia sesja nagraniowa, w której nagrano utwór "Matko Ojczyzno" odbyła się w studiach nagraniowych Polskiego Radia. Z uwagi jednak na wciąż istniejącą cenzurę oraz bezkompromisowe podejście zespołu do kwestii tzw. "Szoł biznesu" utwór ten istnieje dziś tylko w zbiorach byłych członków zespołu. Zespół zakończył działalność ok. 1989 roku.


Dyskografia oficjalna:
* Stroszek (Wariat) - utwór na LP Jak punk to punk (Tonpress 1988)
* Kolejny krok cywilizacji - utwór na LP Radio nieprzemakalnych (Wifon 1988)
Bootlegi:
* Live - MC (1986)
* Demo '87 - MC (1987)








NATCHNIONY TRAKTOR Idzie ulicą nowa armia

Natchniony Traktor był zespołem, który należał do tzw. Wrocławskiej Młodej Sceny funkcjonującej pod koniec lat osiemdziesiątych. W jej skład wchodziły także m.in. Mechaniczna Pomarańcza, Program 3, Los Loveros, Miki Mausoleum, De-musk, Klaus Mit Foch, magazyn "Luxus", kluby "Katakumby" czy ACK "Pałacyk". Zespół zafascynowany był szybkim i ostrym hc punkiem, czasami występował też pod nazwą M19. Skład tworzyli Łańcuch-voc, Artur Bronowicki-git, Squeler-bas i Wściekły-perkusja. Najbardziej rozpoznawalnym utworem Natchnionego Traktora była "Huta", song o zagrożeniu ekologicznym ze strony podwrocławskiej huty Siechnice.

Nagrania poniżej pochodzą z klubu Katakumby z 1987 roku.

*****

Natchniony Traktor
download



sobota, 21 lutego 2009

BEXA LALA Kiedy cię przyjdą znowu oszukać

Bexa Lala zrodziła się w 1983 roku w Poznaniu. Zespół stworzyli: Taz (gitara, gitara basowa, śpiew, klawisze, zabawki, akordeon, tuba), Patet (gitara basowa, gitara, śpiew) i całe mnóstwo innych osób zapraszanych do współpracy. Zespół powstał z industrialno-punkowej formacji „Leo Patett and his flying drums”. Grupa zaczynała od punk rocka oraz nowej fali i fascynowała się twórczością zespołów Pere Ubu czy Joy Division. Zresztą wokalista Polo tak dalece zapatrzony był w poczynania lidera drugiej z tych kapel, Iana Cutisa, że - jego wzorem - po obejrzeniu filmu Herzoga "Stroszek" popełnił samobójstwo. W latach 80. w tzw. trzecim obiegu dostępne były dwie kasety Bexa Lali: "Słoń" i "Nowy swing", które dziś uznaje się za pozycje nad wyraz cenne. Ich muzyczną zawartość cechuje naturalizm, w odpowiednich proporcjach porównywalny do dokonań legendarnej amerykańskiej formacji The Residents.

Grupa nagrywała swe albumy w warunkach domowych i rozsyłała te produkcje w formie kaset audio do zaprzyjaźnionych luminarzy awangardy. Muzykę tworzono ze wszystkiego co wydaje dźwięki. Zespół produkował własne instrumenty. Słynna stała się gitara elektryczna Taza - SłOń - strojone harmolodycznie monstum z wbudowanymi przystawkami i przetwornikami mogące nawet wydawać dźwięki tokującego wieloryba.

Wymykająca się wszelkim kwalifikacjom gatunkowym Bexa Lala nigdy nie występowała na żywo, choć zdarzyło się kilka koncertów zagranych przez pojedynczych muzyków związanych z grupą. Od początku swej działalności zespół bawił się elektroniką i dziwnym soundem, co wielu miało mu za złe przy panującej modzie na "granie rękami". Większe uznanie znajdowała zawsze Bexa Lala za granicami Polski.

We wczesnych latach 90-tych grupa całkowicie zamilkła na oficjalnym forum, choć istnieje mnóstwo materiału muzycznego z tamtych czasów nagranego wyłącznie do szuflady.

Ostatnio zespół pojawił się ponownie na scenie muzycznej z nowymi materiałami, którymi udowadnia, że BEXA LALA ma się dobrze i nie minął jej znakomity humor. Wszystkie te płyty zostały stworzone przez nowy skład BEXA LALI, od której odszedł Patet, żeby grać jazz karaluchom.


*****

Bexa Lala 1986




piątek, 20 lutego 2009

DÜPĄ Pijany kocur za pogrzebem, kocia muzyka rege

Dzisiaj w kąciku melomana ponownie radosna twórczość krakowskiej grupy Düpą. Tym razem dodatkowe 26 minut muzyki experymentalno-awangardowej, która na pewno zszarga nerwy bardziej wrażliwym audiofilom.

Ponieważ utwory są archiwalne proszę nie spodziewać się czystego dźwięku jak z płyty cd, ich jakość jest adekwatna do tamtych czasów i ówczesnych możliwości zarówno technicznych jak i muzycznych.


"Rege kocia muzyka
Kocia muzyka rege
Miauczy i utyka
Rege kocia muzyka"

*****

düpą archiwum
download


środa, 18 lutego 2009

NOWOMOWA Dwudziesty pierwszy stopień zasilania

Toruńska Nowomowa została założona przez Kobrę w 1982 roku po tym jak został wyrzucony z grupy Fragmenty Nietoperza grającej raczej tradycyjnego rocka. Kobra poprzez swoją znajomość z Grzegorzem Ciechowskim był już wtedy pod wpływem nowej fali i przestał pasować do zespołu. Nazwę Nowomowa zaczerpniętą z powieści Orwella wymyślił dla grupy Ciechowski, można dodać, że także on sprezentował nazwę grupie Bikini. Nowo-mowa u boku Republiki zagrała dużą trasę koncertową po wielkich halach i stadionach. Fonograficznie zostało po kapeli 'bardzo wiele' bo aż jeden utwór na składance "Jeszcze młodsza generacja".


W składzie byli także Piotr Wysocki, Mariusz Ziemba i "Bruner" Gulczyński. Zespół rozpadł się w okolicach 84 roku a Kobra razem z Piotrasem i Kazikiem z Fragmentów Nietoperza założył potem znaną tu i ówdzie niektórym Kobranockę.


W 1998 nastąpiła prawdopodobnie jednorazowa reaktywacja zespołu na koncert, z którego utwory poniżej, jako bonus jedyny utwór studyjny. Na bazie grupy Fragmenty Nietoperza powstała później formacja Nie'm która u boku Nowomowy wystąpiła w trakcie Jarocina 83 - poniżej PÓŁTORA (sic!) utworu z taśmy demo.

fot. Fragmenty Nietoperza

Jeszcze relacja Romana Rogowieckiego z IV Festiwalu Nowofalowych Grup Rockowych w Toruniu z Non Stopu -styczeń 84:
Gospodarzy, pierwszego dnia festiwalu, reprezentował kwartet Nowomowa. Jeszcze przed rokiem chyba wszystkie zespoły z miasta czekoladowych pierników cierpiały na syndrom Republiki. Na szczęście tamten okres należy już do przeszłości. Nowomowa okazała się typowo gitarową grupą, brzmiącą momentami jak The Jam, momentami jak The Teardrop Explodes. Dowodzona przez gitarzystę/wokalistę będącego skrzyżowaniem Juliana Cope z Bruce Foxtonem, Nowomowa przedstawiła krótki, dopracowany, niezły show, który przypadł do gustu publiczności.



*****

nowomowa - klub od nowa
download

nie'm
download



poniedziałek, 16 lutego 2009

NOAH NOAH: Plejady tworzą układ jasnych plam, niektórzy myślą że to idzie noc

Rzeszowski zespół Noah Noah powstał na początku 1984 roku po zmianie personalnej w grupie Restrykcja. Trzon grupy stanowili Roman Rzucidło, Maciej Miernik i Jacek Pałys, poza nimi w zespole pojawiali się inni muzycy (m.in. Zbigniew Kapturski - git., Michał Kochmański - perkusja) - największym był skład aż sześcioosobowy (syntezator, fortepian, gitara, gitara basowa, bębny i vocal).



Noah Noah zarejestrowała dwa materiały w studio (w tym jeden do niezrealizowanego w końcu filmu "Próba", którego scenariusz oparto na muzyce i tekstach grupy a jej członkom powierzono główne role) i istniała do kwietnia 1987 roku, kiedy to na skutek nowej koncepcji grania na jej bazie, wraz z grającym na gitarze Piotrem Wallachem stworzono nowy zespół - Aurorę.

Utwory Noah Noah często gościły na Liście przebojów programu Trzeciego i Rozgłośni Harcerskiej.


Dzięki za nagrania.





sobota, 14 lutego 2009

ZERO: Chcę w lodówce spać, chcę z niej zawsze brać

ZERO to pierwszy słupski zespół punk rockowy, powstały pod koniec 1980 roku. Przez 3 lata działalności zagrali sporo koncertów między innymi z grupami WC, Karcer czy PKS, w której to kapeli pierwsze kroki jako perkusista stawiał Benek wokalista Zero. Po rozpadzie pod koniec 1983 roku perkusista Wojtek Soboń zasilił Karcer, z którym to wraz z Koniem - basistą, grali w latach 1984-88. W tamtym czasie Wojtek i Koń dwukrotnie wraz z Karcerem grali z dużym powodzeniem na jarocińskiej scenie.


Kapela reaktywowała się latem 2007 roku. W obecnym składzie Zero gra trzech muzyków z pierwszego składu - Benek, Marycha i Wojtek. Starego basistę Sławka Kapiszkę który od wielu lat mieszka za granicą zastąpił Darek "Koń" Elwert, do zespołu dołączył także drugi gitarzysta Romek Kiziniewicz, wcześniej grywający w słupskich kapelach hardcore.
Nie Jesteś Jednym Z Nas #13 Grudzień 2009 - dzięki Jacol za przepisanie.
Przed Wami mini wywiad z ludźmi którzy współtworzą punka niemalże samego początku istnienia tego zjawiska w naszym kraju. Zero nigdy nie doczekali się statusu gwiazdy ani legendy, mimo to a może właśnie dlatego grają muzykę którą kochają i robią to z szczerością która cechuje ludzi którzy poświęcają wszystkie siły pasji, muzyce punkowej. Nie ma co się więcej rozpisywać,zapraszam do lektury. Pytania zadawał Koval, odpowiadał w imieniu zespołu:Koniu

Koval - Przedstaw kapele, kim jesteście, gdzie wcześniej graliście
Koniu - Jesteśmy piątką starych nudziarzy którzy bawią się na stare lata w granie punk rocka, czyli czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci i tak też jest z nami. Niekwestionowanym założycielem i mózgiem jest Benek, który zanim stworzył Zero swoją przygodę z punk rockiem rozpoczął z gdańską kapelą PKS. Na szczęście powrócił do Słupska i tutaj założył Zero. Po rozpadzie Zero założył już bez perkusisty Wojtka nowofalową kapelę Engrama. Gitarzysta który od początku był w tej kapeli to Marycha marynarz słodkich wódek i likierów który szlajał się po morzach i oceanach do 2007 roku kiedy to powiedział dość i dzięki temu można było reaktywować kapelę. Kolejnym oryginalnym grajkiem jest perkusista Wojtek który po rozpadzie Zero zasilił lokalny Salt III który z czasem przeobraził się w Karcer w którym to Wojtek szalał za perkusją od 84 do końca 87 roku. No i tu już pojawiają się młodsi koledzy czyli ja i Romano. Ja wraz z Czarnym założyliśmy Salt III do którego po czasie doszedł Wojtek i Ferment po którego dojściu przed wysłaniem nagrań do Jarocina stwierdziliśmy że nazwa Salt III może utrudnić nam występ w Jarocinie i w związku z tym zmieniliśmy nazwę na Karcer nazwę wcześniejszej kapeli Fermenta. Po moim odejściu z Karcera w 88 roku, zresztą jako ostatni ze starego składu przez krótki czas pogrywałem w słupskiej kapeli hard core Dirt,następnie w połowie lat dziewięćdziesiątych wraz z Wojtkiem, Romkiem i Grabarzem tym od Parafrazy pogrywać, niestety pogoń za pracą wygnała Grabarza do Warszawy i kapela się rozpadła. Romano to stary hipis który pogrywał też w Dircie ale już po moim odejściu wraz z Ołówkiem basistą Baranków, potem przewijał się przez wiele słupskich kapel ale bez większego entuzjazmu, aby w 2007 roku zasilić Zero w którym gra do dnia dzisiejszego. No i to by było na tyle.

Koval - Po co reaktywowaliście Zero ? Nie lepiej było stworzyć kapelę od podstaw ?

Koniu - Odpowiem pytaniem na pytani: a po co tworzyć coś nowego skoro formuła starego jeszcze się nie wyczerpała ? To tak jak z punk rockiem w ogóle, po co grać skoro muzyką buntu jest hip hop. A teraz całkiem poważnie od wielu lat chodziło to za mną żeby ocalić od zapomnienia ten zespół który wywarł na mnie kiedy byłem jeszcze szczawikiem ogromne wrażenie. Pomysł reaktywacji Zera chodził za mną już od początku lat dziewięćdziesiątych, niestety Marycha pływał po morzach i oceanach a Benek był strasznie sceptyczny do tego pomysłu. Dopiero w 2007 roku jak Marycha postanowił no nowo stać się szczurem lądowym ruszyło wszystko powoli do przodu i tak się toczy do dnia dzisiejszego.
Koval - Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę że na początku lat 80tych istniała taka kapela, dużo po niej nie zostało, powiedz coś o historii zespołu

Koniu - Większość młodych ludzi w ogóle nie ma pojęcia że cokolwiek istniało na początku lat osiemdziesiątych poza kilkoma ogólnie znanymi kapelami, to dla nich taka prehistoria jak mamuty czy dinozaury.

Zaczęło się od Benka który po ukończeniu szkoły podstawowej w 79 roku tułał się po dalsze nauki do gdańskiej samochodówki i tam wraz z kolegami ze szkoły rozpoczął swoją przygodę z muzyką, niestety albo stety Benka wyjebali ze szkoły, skąd wrócił do Słupska zarażony pają grania punk rocka. No i ruszył w miasto w poszukiwaniu chętnych do grania. I tak powstało pod koniec 1980 Zero w składzie Benek, Marycha, Sławek i Wojtek, bez instrumentów ale za to z wielkim zapałem do grania. Gdy uzbierali potrzebne instrumenty to rozpoczęli swoje pierwsze próby u Wojtka w piwnicy w domku w którym mieszkał. Pierwszy koncert odbył się na sali gimnastycznej słupskiego elektryka jesienią 81 roku,grany dla przypadkowej publiki ale fama o tym że w Słupsku pojawiła się kapela punkowa rozeszła się w tempie błyskawicy wśród młodzieży punkowej. Na kolejny koncert który odbył się w sali Słupskiego Domu Kultury tłumnie zjawili się miejscowi pankowcy wraz ze mną. Co by nie mówić to szczęka mi opadła jak ich usłyszałem. Kawałki z tego koncertu mimo że przez wiele lat ich nie miałem okazji słyszeć pozostały mi w pamięci i cały czas korciło mnie żeby wskrzesić tego trupa choćby po to aby nie odeszła ta muzyka w zapomnienie. Potem były koncerty w Gdańsku z Pancernymi Rowerami i z zaprzyjaźnionym WC z Miastka no i jeszcze kilka w okolicy których dokładnie nie pamiętam a nie chce mi się tutaj wypisywać kroniki. W 1982 roku razem z WC wysłali kasetę do Jarocina ale niestety nie mieli tyle szczęścia co WC.

Koval - Wasz repertuar składa się tylko z starych kawałków czy zrobiliście już jakieś nowe

Koniu - Oczywiście że mamy nowe kawałki aczkolwiek nie zostały jeszcze wszystkie stare odkurzone i pewnie nie zostaną już wskrzeszone choćby z powodu infantylnych tekstów albo totalnie prymitywnej muzy z której nie da się nic już wykrzesać. Nadszedł taki moment że nie chce nam się odkopywać staroci, chcemy patrzeć do przodu i robić nowe kawałki. Powoli przymierzamy się do nagrania tego materiału w studio, będzie to drugie podejście bo przy pierwszym kolesiowi pierdolnął dysk z materiałem i na nieszczęście nie dało się tego odzyskać,ale co nas nie zabiło to nas wzmocni.

Koval - Dużo zmieniliście w aranżacji utworów, zmieniliście teksty żeby bardziej pasowały do dzisiejszych czasów?

Koniu - Aranże co chyba jest oczywiste zostały trochę zmienione,ale tak aby stary klimat pozostał. Dołożyliśmy drugą gitarę dla urozmaicenia i wzmocnienia kawałków. Był okres na początku lat osiemdziesiątych kiedy Zero grało też na dwie gitary, niestety nie zachowały się żadne nagrania z tego okresu a szkoda bo jak sięgam pamięcią to było to całkiem przyzwoite. Teksty nie zostały nic zmienione w kawałkach które gramy obecnie,po prostu pasują do dzisiejszych czasów jak ulał.

Koval - Do tej pory powroty na scenę punkowych dinozaurów kończyły się z reguły niesłuchalnym dramatem, wam to nie grozi ?

Koniu - Każdemu to grozi nie tylko starym kapelom ale nowym też że są niesłuchalnym dramatem. Polskie kapele grające obecnie poza kilkoma wyjątkami grają bardzo podobnie do siebie co mnie smuci, prawie nikt nie chce być oryginalny, grać inaczej niż wszyscy, większość wzoruje po prostu na innych, ale czego tu wymagać skoro sama publika najlepiej lubi te kawałki już zna i nie chce poszukiwać nic nowego,po prostu zamykamy się sami w getcie. My jako Zero mamy minimalny bagaż historyczny ponieważ nie była to kapela pokroju Dezertera czy Rejestracji tylko lokalny punk band. Na naszą obronę mogę stwierdzić że gramy inaczej niż inni (tak mi się przynajmniej zdaje) i w tym upatruję duży plus tego wszystkiego,ja po prostu nie cierpię być taki jak wszyscy i grać tak jak wszyscy. Nie wiem jaki cel przyświeca innym kapelom które się reaktywują, dla nas jest to w chwili obecnej recepta na spędzenie miło czasu, nie oczekujemy że podbijemy świat i zaczniemy zarabiać miliony, chcemy się po prostu przy tym bawić i nic więcej od naszego grania nie oczekujemy.

Koval - Określacie się jako kapela punkowa ? Czujecie związek z dzisiejszą sceną punk rockową ?

Koniu - Korzenie mamy punkowe, ale nikt z nas nie traktuje punk rocka jako ideologi ani religii tak jak mędrcy i bojownicy punkowi, za starzy na to jesteśmy i zbyt duży mamy bagaż doświadczeń życiowych. Polityczna poprawność i kodeksy nakazów i zakazów są zaprzeczeniem tego czym był punk u zarania. Punk dla wielu stał się partią polityczną tak z lewa jak i z prawa, a przecież to jest tylko sposób na wesołe życie i nic więcej. Jedni są mentalnymi urzędnikami, drudzy mesjaszami, inni kochającymi opiekunami domowego ogniska, a jeszcze inni do końca życia pozostają nastolatkami i to jest właśnie punk rock.

Koval - Nie zdziadzieć do końca życia to jest to co powinno każdemu przyświecać a reszta to już tylko opakowanie. Dobra zabawa, zero ideologi, jedynie, własne sumienie z którym trzeba przejść przez życie mając do końca podniesioną głowę no i oczywiście dobre piwo.

Koń - Zamiast politykować wolę pograć sobie z kumplami na próbach a i czasami na koncertach. W tym wieku to jest prawie jak sport ekstremalny połączony z orgazmem, a wszystko to z miłości do punk rocka jako muzyki oczywiście.

Koval- Wywiad ukaże się w gazecie czytanej w dużej mierze przez skinheads, co uważacie o tej subkulturze, która była (a czasami jest do tej pory) mocno zantagonizowana z subkulturą punk?

Koń - Wbrew pozorom subkultura skinheads jest bardzo zbliżoną do punk, a muzycznie to w zasadzie nie ma obecnie zbyt dużej różnicy. Co to za różnica czy ktoś jest łysy czy ma postawione włosy, łączy ich jedno, umiłowanie do najprymitywniejszej odmiany rock&rolla zwanej punk rockiem we wszystkich swoich odłamach. Nie rozumiem tego konfliktu, to jest kurwa chore, zamiast wspólnie się bawić na koncertach przy piwie wyszukuje się między sobą wrogów. Punk rock jest obecnie bardzo podziemnym gatunkiem muzycznym i zamiast dzielić powinien łączyć te subkultury, a może wtedy wyjdzie z podziemia na światło dzienne i rozbłyśnie jak w latach swojej świetności. Jeśli nie to pozostanie nam niedługo słuchać techno i hip-hopa.



*****

ZERO demo 82
download






NO SMOKING Update

Kolejne dwa utwory No Smoking z Rzeszowa. Człowiek który przemawiał do tłumu w wersji studyjnej oraz A Forest z repertuaru The Cure z festiwalu Poza Kontrolą.


Dzięki 'artist1984' za udostępnienie nagrań.

*****

No Smoking
download


KAFEL: Wiem śmierć to śmierć

Historia Kafla (1986-1992):
Po wysłaniu kasety z nagraniami w 1986 roku Kafel został zakwalifikowany do przeglądu Poza Kontrolą VII. W składzie: Darek Krzywański (19l)- generatory, taśmy, głos; Andrzej Panfil (19l) – generatory zespół zagrał pierwszy koncert w Warszawskim klubie Remont. W 1987 roku były jeszcze dwa występy w Szczecinie (podczas drugiego występu Andrzeja Panfila zastąpił Tomek Czerwiński) a w Częstochowie (w tamtejszym studio akademickiego radia) Darek Krzywański nagrywa kilka utworów już bez żadnego z ww. kolegów, lecz z pomocą Piotra Gniedziejko, któremu jako jedynemu chciało się jechać w tym celu na drugi koniec Polski (do Częstochowy).


Wiosną 1989 roku dołącza do niego wokalista Andrzej Kwinto (Lenin) i wokalistka Kasia Nosowska. Z „Leninem” nagrywają kilka utworów w studiu Akademickiego Radia Pomorze w Szczecinie. Natomiast już w trzyosobowym składzie z Kasią występują m.in. na festiwalu Fama’89 w Świnoujściu, FMR Jarocin’89, na festiwalu muzyki elektronicznej ZEF w Piszu, oraz Zadyma’89 w Warszawie na Torwarze. Piła, Poznań, Leszno, Stargard Szczeciński, Lidzbark Warmiński, Gryfino, Nowogard - to niektóre miasta, które grupa odwiedza w tamtym czasie. Nagrawa również kilka utworów w Szczecińskim Studio Polskiego Radia S1.

W 1990 roku po ponad rocznej współpracy Kafel rozstaje się na dobre z Nosowską, przed festiwalem Jarocin’90, gdzie wraz z dwoma mimami z pantomimy szczecińskiej występuje po raz drugi.


Jesienią Kafel nagrywa kilka utworów w Szczecińskim Studio PRiTV S1. W 1991 roku były jeszcze jakieś koncerty, a nawet wyróżnienie w tzw.”Złotej Dziesiątce” na OMPP Wrocław’92. W tym samym roku zostaje wydana kaseta pt. Egzalte. Kafel jako zespół zaprzestał działalności w 1992 roku.

W 1990 roku zostaje wydana także własnym sumptem split kaseta "Kafel & Marians". Jeżeli ktoś jest w posiadaniu i chciałby się podzielić...
Do odsłuchania jeszcze jeden starszy numer pt. Psalm.




*****

KAFEL - Egzalte
download



środa, 11 lutego 2009

NO SMOKING Świątynią jest ulica

Rzeszowska grupa No Smoking powstała w listopadzie 1985 r. Jej podstawowy trzon tworzyli: Daniel Kleczyński (git. i voc.) oraz Marek Kisiel (g.b.). Jako duet zespół występował na koncertach, wykorzystując automat perkusyjny oraz zarejestrowane wcześniej w studio klawisze (nagrywane przez Łukasza Rędziniaka).
Szerszej publiczności zespół zaprezentował się w 1988 r. na festiwalu w Jarocinie i na "Poza kontrolą". No Smoking rozpadł się na początku 1990 r. Daniel Kleczyński mówił: "Stało się tak dlatego, że ja dążyłem do zastosowania w naszej muzyce nowoczesnej technologii - sekwenserów, samplerów - i budowania potężnego elektronicznego brzmienia, a Marek chciał grać 'czadowego, gitarowego rocka'. W końcu musiało to pęknąć." (Magazyn Muzyczny 11/1990).

Po rozpadzie zespołu Daniel Kleczyński założył zespół TRUMPETS AND DRUMS, natomiast Marek Kisiel został basistą innej rzeszowskiej grupy - 1984. Po No Smoking pozostały jedynie jeden większy artykuł o zespole z Magazynu Muzycznego nr 3/1989, nagrania koncertowe oraz pojedyncze utwory, zarejestrowane w rzeszowskim studiu RSC, w Rozgłośni Harcerskiej oraz w Izabelin studio, wydane w 1992 r. na bootlegowej kasecie "Unreleased", jak również jeden utwór na składankowej kasecie "Fala 3".

Dotyczący zespołu No Smoking fragment artykułu Arkadiusza Pragłowskiego "Rzeszów 1989 - rzeszowskie maceracje... po roku", zamieszczony w Magazynie Muzycznym nr 3/1989:

Non Stop 8/1986, autora nie podano Jesteśmy kolejnym alternatywnym zespołem buntującym się przeciwko wojnie, zakłamaniu, kapitalistom, złodziejom, faszystom,... cha, cha, cha, cha, cha, cha!
Artykuł o tej grupie powinien być zatytułowany: oszuści. Oszukane jest tu wszystko: koncerty, w czasie których 80% muzyki "leci" z playbacku, playbacki, z których 80% to plagiaty z innych zespołów, wreszcie wypowiedzi muzyków, którzy podali mi te w 80% nieprawdziwe informacje.
No Smoking to zespół trzyosobowy, choć i ta informacja nie jest do końca prawdziwa. Na koncertach występują jako duet (Daniel Kleczyński - git. i śpiew, oraz Marek Kisiel - bas), do studia wchodzą we czwórkę (dochodzą klawiszowiec - Łukasz Rędziniak - na co dzień wzorowy student, przyszły naukowiec, człowiek o nieprzeciętnych zdolnościach, które wykorzystuje niemal wyłącznie do zdobywania wiedzy, w związku z czym jest strasznie zapracowany, oraz techniczny - Robert Frączek - człowiek niezastąpiony, aczkolwiek całkowicie pozbawiony muzycznego słuchu).
Jest to bodajże pierwsza w Polsce kapela, która wykorzystuje podczas koncertów taśmy z nagranymi podkładami i otwarcie się do tego przyznaje. Co prawda na początku - przed koncertem w Jarocinie było z tego powodu trochę strachu, czy nie zostaną okrzyknięci "zdrajcami" i potraktowani kamieniami, ale okazało się, że publiczności się spodobało, bo "mało ludzi, a dużo hałasu - i takie dziwne dźwięki". Spodobało się też szwajcarskiej ekipie filmowej, która postanowiła nakręcić o zespole film. Film był trochę o muzyce, trochę o polityce, a trochę o niczym - w sumie dosyć kiczowaty obraz, ale chłopaki dostali za swoje "role" honorarium - bajońską sumę 100 dolarów USA (do podziału na trzech), za którą nagrali sobie w profesjonalnym studiu nowe playbacki i kupili trochę elektronicznych bajerów. Twierdzą, ze teraz chętniezgodziliby się na udział w kolejnym filmie, obojętnie jakim - dokumentalnym, fabularnym, przyrodniczym, byle tylko dostali za niego tyle pieniędzy, żeby wystarczyło na nagranie płyty. Na razie z braku środków studiują pilnie ekonomię i nauki społeczne, oraz od czasu do czasu koncertują. Niedawno nagrali pierwsze piosenki na zamówienie Rozgłośni Harcerskiej i prawdopodobnie wkrótce rozpoczną one wędrówkę na szczyt listy przebojów tego programu.

fot. Jacek Kopeć, MM nr 3/1989 Muzycznie nie odbiegają daleko od typowych rzeszowskich schematów - tak jak wszyscy naśladują Alien Sex Fiend.. O nie! Alienów nigdy nie kopiowaliśmy - możemy ci powiedzieć z czego zrzynaliśmy. Po kolei z: The Cure, DAF, Nitzer Ebb, Laibacha, Young Gods i Pet Shop Boys. Mamy przy tym taką zasadę, że nie zrzynamy z jednej kapeli, tylko z trzech - na początek bierzemy z jednego utworu, refren z drugiego, a gitarę z trzeciego. Potem zmieniamy brzmienia, wszystko przypudrujemy, polukrujemy i wygląda jak nowe...
Ostatnie ich oszustwo to oklaski. Po wszystkich utworach nagrali sobie na taśmę z podkładami oklaski z samplera. Brzmię jak prawdziwe. Ludzie słyszą, że coś klaszcze i sami zaczynają klaskać. Dopiero po kilku sekundach załapują o co chodzi, ale wtedy już głupio jest im przestać. Ci dwudziestolatkowie to naprawdę zdolni oszuści, a poza tym utalentowani i pomimo wykonywania ponurej muzyki, nie pozbawieni poczucia humoru muzycy. Warto zwrócić na nich uwagę, tylko pamiętajmy, że należy ich traktować z lekkim przymrużeniem oka - tak jak oni potraktowali słynny utwór The Cure The Forest, wykonują podczas ostatniego festiwalu "Poza Kontrolą" jego przeróbkę w stylu "umpa, umpa" a la Modern Talking.

*****

NO SMOKING - Live-Jutro każdy będzie bogiem
download
TRUMPETS & DRUMS - 2 utwory studyjne
download

czwartek, 5 lutego 2009

DÜPĄ Bo wiara jest jak dupa trzeba ją mieć

"Bella Puppa la dolczewita kokakola e nutella
Bella Puppa la dolczewita kokakola mortadela
My palu paluczili samonastojaszczije bikbity
Samonastojaszczije bikbity polucziürege - rege
Regenerierjujuszczuju - ja emulsiju - ju"
("Inter Rege Nacjonal")

W 1981 roku powstaje zespół Düpą. Piotr Marek miał wówczas 31 lat. Zaczęło się od biesiad w jego mieszkaniu, w czasie których ich uczestnicy - jak wspomina jeden z nich - "gdy byli już ostro nabuzowani, chwytali za rożne instrumenty (sitar, mandolina, kołatki) i zaczyna) się ostry czad". Szybko wykrystalizował się trzon grupy: Piotr - gitara, teksty, Andrzej "Pudel" Bieniasz - git. i Andrzej "Przesławny Potoczek" Potoczek - również gitara.
Wspomina Pudel: "Nie myśleliśmy o jakiejś stałej działalności, koncertach. Chcieliśmy we trójkę coś stworzyć, a wiedzieliśmy tylko, ze wszyscy kochamy muzykę". Po kilku miesiącach prób u Piotra powstaje spory materiał muzyczny, który praktycznie do dziś jest wykorzystywany. To wówczas narodził się dość niezwykły image artystyczny Düpą.

Powstała pierwsza kaseta zespołu nagrana na dwóch magnetofonach kasetowych. Potoczek: "Naszym takim jakby credo było kpiarstwo. Piotr był wielkim kpiarzem i w głębi duszy kpił ze wszystkiego. Widać to było w jego zachowaniu, w jego tekstach".

"Muha f cuksze - figa z makiem
fruwa kelner z pasternakiem
plaster szynki w zwój tektury
sperma w spreju - BONGO FURY
mały ogon - Wielka Dupa
muha f cuksze - dziecko trupa"
("HOŻA Moyra II")

Sam Piotr Marek tak pisał o Düpą: "Nazwą zespołu jest człon wyrazowy pochodzenia antropomorficznego wyrażony rzeczownikiem rodzaju żeńskiego pierwszej deklinacji. Zespół Düpą jest grupą twórczą otwartą dla wszystkich, którzy chcą działać twórczo w walce z komercją i eklektyzmem. Zespół Düpą jest zespołem muzyczno-teatralnym opierającym swoją działalność na profesjonalistach i amatorach różnych dziedzin sztuki. Pod hasłem głoszonym niegdyś przez grupę twórczą Nowa Improwizacja: "Twórczość zbiorowa wyzwala wartości moralne", zespół Düpą poprzez swobodne zachowanie na scenie i improwizacje muzyczne, aktorskie stara się sparafrazować różne rodzaje muzyki oraz zachowanie się na scenie gwiazd roka, rocka, rge, raga, reggae, ska, sky itp. Program zespołu Düpą nosi nazwę Wór Jurandaizemsta Hegara"

"Clash do domu,
Clash do domu
Idą ludzie ortalionu..."

Jednym z pierwszych ludzi, którzy usłyszeli nagrania grupy, był Tomasz Stańko. "Najpierw przesłuchał raz, potem drugi, bylem zdziwiony - relacjonuje Pudel. Myślę sobie - wygłupia się. A on tylko powiedział: To jest znakomite, gracie 60 lat do przodu". Tym, co przede wszystkim decydowało o sile tych quasi-studyjnych nagrań było niezwykle brzmienie, dzieło i pomysł Piotra, wyczarowującego ze swych gitarowych przystawek istne cuda. Przy tym był dobrym instrumentalistą. Medyk: "On się błyskawicznie nauczył grać na gitarze. W zakresie melodyki i rytmiki nie stworzył co prawda nic wielkiego, choć jak na polskie czasy był bardzo do przodu, ale brzmieniowo był super oryginalny. Na Zachodzie spokojnie sprzedałby to za ciężką kasę"- Te jego zdolność do kreowania niezwykłych brzmień wykorzystał m.in. zespół Izrael na swej pierwszej płycie ("specjalne podziękowania dla Piotra Marka"). Drugim ważnym elementem twórczości Piotra i zespołu były teksty. Często śmiałe, obrazoburcze, dla wielu nieprzyzwoite. Medyk: "Chodziło mu o zabawę, prowokacje. W tych tekstach nie ma żadnej treści. Piotr wynalazł rewelacyjną metodę ich pisania. Generalnie język polski jest dość ciężki do śpiewania, ale najlepiej nadają się do tego tzw. brzydkie wyrazy. One brzmią. maja dobry rytm. Posłuchajcie "Babaluby". Nie będzie to jednak na razie możliwe. Chociaż żyjemy w czasach, gdy proza Henry Millera drukowana jest już (choć we fragmentach) w "Literaturze na Świecie", jej redaktor naczelny ogłasza krucjatę na rzecz przywrócenia do łask w literaturze owych brzydkich wyrazów, a w księgarniach można kupić "Kompleks Portnoya", to jednak Ciemnogród czuwa by przypomnieć choćby burze nad podręcznikiem "Przysposobienie do życia w rodzinie". Na płycie Düpą "Babaluby" wiec nie będzie. Na naszych łamach też.

"Hej, rastafaraje kłamią Rastafaraje mamią
Czarnego boga widza na naszym niebie
Mamią cudzą wiarą Okłamują nas i siebie samych
Hej, Hoża Moyra -- rastafarajom wojna
Babilon nie spłonie - woda w ortalionie
("Hoża Moyra")

Pierwsze koncerty Düpą odbyły się w 1982 r. Składy osobowe zespołu były zmienne i bardzo dziwne. W ciągu 4 lat działalności przez grupę przewinęło się wielu, nieraz dobrze znanych muzyków. Śpiewali: Bogus Renczynski (aktor w Teatrze Kantora), Robert "Rozi" Hilczer (Made In Poland), Amerykanka Jeanne Giovanos, bębnili: Artek Hajdasz (Made In Poland), Alan Sors (Turbo), Andrzej "Gutek" Zagalski (Deuter, Xenna, Zgoda), na basie grał Franz Dreadhunter (później w Tilt), na saksofonie Maciek "Biedrona" Biedrzycki. Luźno współpracowali z zespołem: Jarek Szlagowski, Marek Piekarczyk, Witold Szczurek, Jan Pilch.

"Bo wiara jest jak dupa - trzeba ją mieć
Na górze rosną róże - na dole stoi cieć
Nim na ta gorę wejdziesz dogoni cię Śmierć
Bo nie ma prawdy na ziemi
Nie szukaj jej w niebie
Chcesz zmienić ten Świat
To zacznij od siebie"
("Bo wiara jest jak dupa'")

Początkowo koncerty Düpą były totalną improwizacją. Jak wspomina Medyk: "Goście wychodzili kompletnie nie przygotowani, grali spontanicznie i zabawa była po pachy. Ale wtedy wszyscy byliśmy młodsi, była inna atmosfera, choć wokół nie było najciekawiej. To była końcówka tajnych lat. Żyło się jeszcze trochę jakby po hippisowsku, z dnia na dzień, nie troszcząc się specjalnie o pieniądze i o to, co będzie dalej". Koncerty Düpą miały często charakter happeningu artystycznego, odbywającego się w scenografii zaprojektowanej przez Piotra. Sam lider, używający wdzięcznych pseudonimów Van Fiut lub Hegar, na początku witał publiczność okrzykiem: "Do baru, do baru, jak się komuś nie podoba, to do baru..." i zaczynało się. Pudel: "Graliśmy najczęściej na zamkniętych imprezach w Dworku Bialoprądnickim, z reguły z okazji imienin lub urodzin przyjaciół. Miały te koncerty niesamowity klimat. Ludzie coś tam popijali, my wychodziliśmy rozluźnieni. często na malej bani, graliśmy godzinę, dwie... Po każdym koncercie najczęściej kłóciliśmy się, rozwiązywaliśmy zespól, by po kilku dniach znów pracować nad nowymi nagraniami. Widać trudno nam było żyć bez siebie".

Płynność składu i pewna niesystematyczność działań grupy powodowały, iż była ona uważana raczej za ciekawostkę, niż normalny zespól rockowy. Obowiązywało zresztą hasło Piotra: "Düpą wiecznie żyje i króluje w podziemiu". Z biegiem czasu nastąpiła jednak wewnętrzna konsolidacja i grupa postanowiła w 1985 r. zgłosić się na festiwal w Jarocinie.

Niestety, na kilka dni przed jego rozpoczęciem, w momencie gdy zespól grał w swym najsilniejszym składzie, brzmiąc jak solidna orkiestra rockowa, 4 sierpnia 85 r. Piotr Marek zmarł śmiercią samobójczą.

"Coraz wolniej bije tętno światła
Ostatni oddech ginącego życia
W krainie ciemności czai się mrok
Za mną czai się demon nocy Lęk
Duchy wciągają mnie w wir tajemnicy
["Mrok"]

Pozostali członkowie zespołu utworzyli potem formację Pudelsi.

*****

Düpą ostatni koncert Kraków 1985

download



środa, 4 lutego 2009

SIEKIERA III Reaktywacja

Oto co ma do powiedzenia na ten temat DJ Adam Makonnen odpowiedzialny za Projekt Jarocin (text skopiowany z forum Armii):

Wizja wskoczenia Tomasza Adamskiego jednym skokiem z powrotem w rok 1984 czy 1987 może świadczyć albo o ograniczeniu umysłowym stawiającego taką tezę albo o kompletnej nieznajomości osoby Tomasza Adamskiego. Myślę, że na tym forum mamy do czynienia raczej z tą drugą "opcją". Bo nie jest to akcja pt. "No to przećwiczmy stare kawałki i pojedźmy w trasę odgrzać stare kotlety".
Kiedy pierwszy raz pojechaliśmy z Robertem Jaroszem na umówione spotkanie z Dzwonem w kwestii wydania Siekiery na dzień dobry usłyszeliśmy następujące zdanie:
"SIEKIERA jest ideą, która nigdy nie została wyrażona we właściwy sposób przede wszystkim ze względu na ograniczenia techniczne sprzętu, którego używaliśmy, ale również i niski czasem poziom umiejętności technicznych niektórych muzyków"
Zwracam Państwa uwagę na drugie słowo w tym zdaniu, pierwszym zdaniu, jakie mieliśmy okazję usłyszeć z ust Tomasza. Mówiąc szczerze nogi się pode mną ugięły, gdy sobie to zdanie przeanalizowaliśmy wracając z Puław do Warszawy autem (dobrze więc, że siedziałem).
Następnie okazało się, że Tomasz Adamski wraz z Pawłem Młynarczykiem (klawisze w Siekierze nowofalowej) pracowali nad materiałem SIEKIERY III (tak to sobie umownie nazwijmy) kilka miesięcy i powstały nowe utwory. Prace z pewnych względów zostały zatrzymane. Jeden utwór jest w zasadzie gotowy, drugi wymaga dogrania "gościnnego" wokalu.
W tej chwili Tomasz Adamski pracuje nad całym materiałem tego trzeciego wcielenia SIEKIERY. Rozmawialiśmy czy umieścić te utwory na płycie nowofalowej Siekiery, jako zapowiedź nowego materiału, jednak ostatecznie nie zdecydowałem się na takie rozwiązanie.
Miałem zaszczyt wysłuchania tych utworów i myślę, że w momencie ich opublikowania reakcja słuchaczy będzie podobna do reakcji punków w Jarocinie w 1985 roku. A Tomasz Adamski ma pełną wizję nowego oblicza swojej muzyki, zarówno w warstwie dźwiękowej, jak i wizualnej. Powstaje coś, co będzie totalnym zaskoczeniem dla Nas wszystkich.



Fotka autorstwa Mirka Makowskiego.


*****

Siekiera 1986.12.06. Warszawa
download




niedziela, 1 lutego 2009

MADAME Powiedz mi czy jutro będę jeszcze żył

Zespól powstał w grudniu 1982 roku na Sylwestra w składzie: Robert Gawliński (śpiew), Jacek "Perkoz" Perkowski (wtedy miał ksywkę "Perełka") - gitara, Piotr "Józek" Jóźwiak - bas, Krzysztof Dominik - perkusja. Pod koniec 1983 zamiast "Perełki", który poszedł do Azylu P, przyszedł Robert Sadowski.

Początkowo Madame grała muzykę lekko popowa. W 1984 roku w Jarocinie zagrali w dniu zatytułowanym "Czy POP nas zje?". Zaprezentowali wtedy trochę numerów "nowofalowych" i trochę starszych, w których odnaleźć można było ślady Kajagoogoo, czy Eurythmics.
( Na stronie Gawlińskiego znajduje się/znajdował koncert Madame właśnie z Jarocina 84 ,który z niewyjaśnionych przyczyn został opisany jako Jarocin 85 i tak rozszedł się po necie.)


Po podjęciu współpracy z Chełstowskim muzyka Madame zmieniła się. Zaczęli grać w klimatach Made In Poland, czy Variete - czyli muzykę inspirowana dokonaniami Joy Division.
Sadowski - skądinąd znakomity muzyk i fan Hendrixa - ograniczał sie w Madame do grania akordów. Gitarzysta nastawił się na brzmienia. W 1984 używał głównie flangera i chorusa, natomiast w 1985 często można go było spotkać grającego na syntezatorze gitarowym Roland. Początkowo pożyczał go od Aya RL, a później kupił sobie własny.

Jakoś chyba w 1985 roku Krzysiek Dominik został powołany do wojska i koncerty Madame stanęły pod znakiem zapytania. Jednak po dwóch tygodniach "świrowania" udało mu się wyjść. Wrócił akurat na dość ważny koncert zespołu w Stodole w W-wie. Obcięty był prawie na zero. Podobno, gdy zespól żegnał Dominika, obiecali mu, ze nie wezmą innego bębniarza i będą grac z automatem. Podobna historia z wojskiem trafiła się niedługo "Józkowi". Ale on nie załatwił tego odpowiednio i musiał odpracowywać wojsko. Przez to nie miał czasu na granie i w rezultacie podziękowano mu za współpracę. Natomiast Dominik odszedł sam chyba gdzieś w 1986 roku. Dla niego zespól zaczął grać za ciężko, za bardzo dołująco. Był zdania, ze Gawliński powinien grać muzykę bardziej komercyjną.

Nie było basisty, więc na basie zaczął grać Gawliński (przedtem grywał na tym instrumencie w zespole Gniew), a nowym perkusistą został Sławek Słociński. Zespól wydał single w Tonpressie i płytę LIVE, która ukazała się dopiero po trzynastu latach. Na basie zagrał gościnnie - Kciuk.
Materiał na płytę nagrany został w Rivierze w W-wie w dniach 3-4 października 1986. Muzycy sesyjni w nieznacznym stopniu zmienili brzmienie Madame. Sadowski i Gawliński utrzymali ich w ryzach i zmusili do odgrywania właściwych dźwięków i rytmów.
W wywiadzie dla Magazynu Muzycznego 1989/02 Gawliński tak mówi o rozpadzie Madame: Głównym powodem naszego rozstania był mój konflikt z Robertem Sadowskim na tle artystycznym. Powoli oddalaliśmy się od siebie tak konsekwentnie, iż znaleźliśmy się w zupełnie innych światach. Coraz trudniej było nam znaleźć wspólny język. Robert starał się podporządkować mnie swoim koncepcjom, ideologiom, swojemu myśleniu. Coraz częściej odrzucał on moje teksty, proponując w zamian swoje, złożone z fragmentów moich mysli. Gdy odszedł perkusista Krzysztof Dominik kryzys się pogłębił. Ze swoim fatalizmem i obsesyjnym katastrofizmem nie sprzyjał dobrej atmosferze także nowy bębniarz Sławek Słociński. Coraz trudniej było zdobyć się na kompromis., czułem się osaczony. Musiałem odejść, ale zostawiłem nazwę, żeby łatwiej było im funkcjonować. Nie wykorzystali tego. Gdy Gawliński udzielał tego wywiadu, był już wokalistą zespołu Opera, który oprócz niego tworzyli członkowie byłej Republiki. Po jego odejściu w kapeli zaczął śpiewać Jarek Wajk, ale jakoś nic z tego nie wyszło i zespól się rozpadł. Chyba bezpośrednio po Madame Wajk i Sadek pracowali razem w Lizards Day...


*****